Dla wielu Metallica skończyła się na czarnym albumie, gdzie podała rękę komercji i nie potrafiła już uwolnić się z tego uścisku. To oczywiście mocno przesadzony osąd, biorąc pod uwagę chociażby album „St. Anger”, który wyłamał się z trendu chyba aż za mocno i nie został zrozumiany przez większość fanów bandu i w tym również przeze mnie.
Metallica jednak wróciła po latach zagubienia, w stylu godnym mistrzów, z albumem, który perfekcyjnie łączy ich przeszłość z teraźniejszością.
Najbardziej cenię albumy, które nie zaczynają do mnie przemawiać od razu, ale które wymagają wsłuchania się i głębszego poznania, aby docenić kunszt twórców. Taki okazał się właśnie „Death Magnetic” – album, który zaczarował mnie dopiero po 5 przesłuchaniu…